Forum Forum Apokalipsy Strona Główna
 Forum
¤  Forum Forum Apokalipsy Strona Główna
¤  Zobacz posty od ostatniej wizyty
¤  Zobacz swoje posty
¤  Zobacz posty bez odpowiedzi
Forum Apokalipsy
2012 - New World Order - Zjawiska nadprzyrodzone - Ezoteryka - Rozwój Duchowy - UFO - Nauka
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie  RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
 
Wojna w Zatoce Perskiej

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Apokalipsy Strona Główna -> Różne teorie Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Wojna w Zatoce Perskiej
Autor Wiadomość
Human Behaviour
Forumowicz.
Forumowicz.



Dołączył: 13 Paź 2005
Posty: 1280
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/2

PostWysłany: Śro 21:57, 30 Lis 2005    Temat postu: Wojna w Zatoce Perskiej
 
Wojna w Zatoce Perskiej - inauguracyjna bitwa o Nowy Światowy Ład?


Nowy Światowy Ład - pod czujnym okiem?

Teraz, kiedy z perspektywy czasu spoglądamy na konflikt w Zatoce Perskiej, który zaczął się 2 sierpnia 1990 roku wkroczeniem wojsk irackich na terytorium Kuwejtu, przed oczami mamy kilka obrazków: Saddama Hussajna, przemówienia George'a Busha, nocne naloty na Irak, bombowce Stealth, płonące szyby naftowe. To wszystko, co będziemy pamiętać z tej wojny, bo to pokazały nam media. W każdej książce, której tematem jest historia końca XX wieku, znaleźć możemy informacje na temat przyczyn tego konfliktu, podłoża historycznego, poznamy przebieg i zakończenie wojny. Co do długofalowych skutków, to pozna je świat dopiero za kilka, może kilkanaście lat, za wcześnie jest, abyśmy byli w stanie przewidzieć wszystkie następstwa. Ale kilka, i to często niepokojących zjawisk, da się zauważyć już dziś. I nie są to rzeczy przyjemne, stąd tytuł.

Stany Zjednoczone, bo przecież to one były modus operandi interwencji sił sprzymierzonych przeciwko Irakowi, prowadząc działania wojenne dopuściły się zbrodni, łamiąc wiele porozumień i konwencji międzynarodowych. Dzięki zafałszowanemu obrazowi wojny w mediach, światowa opinia publiczna nie miała pojęcia, co tak naprawdę działo się na froncie i poza nim. W telewizji oglądać można było jedynie starannie wyreżyserowany spektakl, bezwstydnie fałszowane statystyki - spłycony obraz wojny, wzięty jakby prosto z gier komputerowych. Nie możemy mieć złudzeń - w Kosowie działo się to samo. Gdyby ludzie dowiedzieli się tego wszystkiego na temat wojny w Zatoce, co rząd Stanów Zjednoczonych tak skrzętnie ukrywa, z pewnością spojrzeliby inaczej na działalność "obrońców międzynarodowego ładu". Może tak chętnie nie chronili się pod ich opiekuńcze skrzydła.

Wiele cennych informacji można na ten temat znaleźć tylko w Internecie Dzięki temu medium właśnie oraz niezależnym gazetom i ich dziennikarzom z całego świata, światowa opinia publiczna zaczyna poznawać kulisy Operacji Pustynna Tarcza i Pustynna Burza. Powoli na światło dzienne wychodzą fakty, o których Stany Zjednoczone nie chcą pamiętać.



Pretekstem do podjęcia działań zbrojnych przeciwko Kuwejtowi było to, że "Kuwejt na przestrzeni długiej historii był częścią Iraku" oraz rzekoma sztuczność tworu, jakim jest państwo Kuwejt. Pierwszy argument jest tylko po części prawdziwy, a co do "sztuczności", to ten sam zarzut można przedstawić państwu irackiemu, które zostało utworzone z trzech tureckich prowincji po to, aby w jednym państwie połączyć szyby naftowe Kirkuku, Mosulu i Basry. Chodziło oczywiście o ropę - jeśli Irak zająłby złoża Kuwejtu, kontrolowałby ok. 20% światowego wydobycia ropy, wpływając znacznie na cenę tego surowca. Stany Zjednoczone, chcąc chronić swoje interesy w tamtym regionie (istniało podejrzenie, że Irak zaatakować może Arabię Saudyjską), musiały zainterweniować.

Oficjalnie mówiono o chęci przywrócenia status quo w Zatoce Perskiej, pomocy w wypędzeniu irackich wojsk z Kuwejtu. Prezydent Bush w publicznych wypowiedziach wielokrotnie porównywał Saddama Hussajna do Hitlera, wspominał o notorycznym łamaniu praw człowieka w Iraku, o groźbie produkcji bomby atomowej w irackich laboratoriach. Słowa te śmiesznie brzmią w ustach człowieka, którego rząd sam przez wiele lat wspierał reżim Hussajna, udzielając mu ogromnych pożyczek (kredyty na ponad 500 milionów dolarów), dostarczając najnowocześniejszy sprzęt wojenny i technologię niezbędną do produkcji broni chemicznej. Po zakończeniu wojny w Zatoce wypłynął na światło dzienne skandal zwany "Irakgate": amerykański oddział międzynarodowego banku Banca Nazionale del Lavoro w ciągu dwóch lat przelał w tajemnicy na irackie konta 5 miliardów dolarów. Dziwnym zbiegiem okoliczności w dzień po przerwaniu ognia w Zatoce oskarżenie wycofano. Wyszło również niedawno na jaw, że rodzina rządząca Kuwejtem wyłożyła "co najmniej 300 milionów dolarów na płatności o charakterze politycznym", czyli na łapówki dla amerykańskich i europejskich przywódców, aby skłonić ich do poparcia wojskowej interwencji przeciwko Irakowi. W sprawę zamieszane są banki Chemical Bank i Bankers Trust Corporation, zajmujące się inwestycjami kuwejckimi za granicą.


Stany Zjednoczone oprócz pomocy materialnej dały Hussajnowi również poczucie bezkarności. Chodzi tu o niesławne spotkanie pani ambasador April Gaspie z Saddamem Hussajnem na tydzień przed iracką inwazję na Kuwejt, w którym wg niektórych źródeł Stany Zjednoczone rzekomo dały Hussajnowi "zielone światło". Rzekomo? Oto co dokładnie powiedziała pani ambasador (za "ABC News" i "New York Times"):

"Panie prezydencie, chcę zapewnić pana, że prezydent Bush pragnie nie tylko lepszych i głębszych stosunków z Irakiem, lecz także chciałby on, by Irak przyczynił się do zachowania pokoju i rozwoju dobrobytu na Bliskim Wschodzie. Prezydent Bush jest inteligentnym człowiekiem. Nie wypowie Irakowi wojny gospodarczej".

A na temat konfliktu granicznego Irak-Kuwejt pani ambasador oświadczyła, że "sprawa ta nie interesuje Ameryki. James Baker polecił naszym oficjalnym rzecznikom podkreślić takie stanowisko".


O co więc tak naprawdę chodziło Stanom Zjednoczonym? W tamtym okresie gospodarka tego kraju tkwiła w głębokim kryzysie. Jak wiadomo, wojna powoduje gospodarczy boom. Ponadto wojna mogła podreperować osobisty prestiż prezydenta (jak się okazało, był to skutek krótkotrwały). Nie można sugerować, że chodziło o przestrzeganie praw człowieka, skoro do tej pory USA systematycznie ignorowały doniesienia o rzeziach irackich popełnianych na Kurdach (zresztą tak samo jak pozostałe kraje). Nie chodziło wcale o interwencję w Kuwejcie i przestępcze czyny Saddama, ale o naftę, limity jej wydobycia, o jej cenę, o wymierzona w Irak blokadę kredytową, o prywatyzację irackiego przemysłu naftowego, od której miały zostać uzależnione dalsze kredyty. Być może chodziło o stworzenie precedensu do ataków NATO poza granicami państw paktu (ONZ w rezolucji nr 678 zezwoliły na użycie "wszelkich koniecznych środków", mających doprowadzić do wycofania się Irakijczyków z Kuwejtu).

Najpierw jednak prezydent Bush musiał przekonać amerykańską opinię publiczną i Kongres do interwencji wojskowej, a nastroje były wyraźnie przeciwne takiemu pomysłowi. To, co wymyślono jest samo w sobie majstersztykiem propagandy i pokazuje siłę oddziaływania mediów na społeczeństwo. Po wybadaniu, czym najbardziej brzydzą się Amerykanie, sfabrykowano historyjkę o tym, jak to żołnierze iraccy zamordowali w okrutny sposób 312 noworodków z kuwejckich szpitali. Dziwnym zbiegiem okoliczności, świadkiem rzekomej masakry była... córka ambasadora Kuwejtu w USA. Ta ponura historia zszokowała świat, dwa dni później Rada Bezpieczeństwa ONZ podjęła decyzję o użyciu siły przeciw Irakowi. Podobną decyzję podjął Kongres. Kiedy po zakończeniu wojny Amnesty International i Światowa Organizacja Zdrowia przeprowadziły śledztwo w Kuwejcie, cała historia okazała się wyssana z palca. Ale było za późno - cel osiągnięto.

Wojna w Zatoce - krucjata o ropę nafotwą?

Amerykanie wysyłając wojska do Zatoki powoływały się na VII rozdział Karty Narodów Zjednoczonych, art. 41 i 42, zezwalające na użycie siły. Wraz z Operacją "Pustynna Tarcza" (od 7 sierpnia 1990) i Operacją "Pustynna Burza" (od 16 stycznia 1991) rozpoczęła się kolejna niechlubna karta w historii tej wojny. Pomimo miażdżącej przewagi liczebnej, technologicznej i logistycznej (795. tys żołnierzy, 1446 samolotów przeciwko 540 tys. ż. i 623 s.) wojna była krwawa i prowadzono momentami nieudolnie. Po pierwszych euforycznych okazało się na przykład, że skuteczność nalotów nie przekraczała 50-70%.

Jak określił to jeden z dziennikarzy "Washington Post", "tak zwane chirurgiczne naloty bombowe były tak chirurgiczne, jak operowanie tęczówki oka za pomocą maczety". Bombardowano nie tylko cele wojskowe i infrastrukturę, ale także obiekty cywilne, jak chociażby niesławne zbombardowanie fabryki mleka dla niemowlaków czy irackich szpitali.

Amerykański dziennikarz Seymour Hersh, który wsławił się odkryciem masakry w My Lai podczas wojny w Wietnamie, donosił o zabiciu jeńców irackich po zdobyciu bazy lotniczej Talil, co armia zdołała zatuszować. Takich przypadków było wiele, wspomnieć też należałoby o tym, że wśród ofiar po stronie wojsk irackich były głównie oddziały złożone z szyitów i Kurdów - elitarną Gwardię Republikańską oszczędzono, aby mogła ona później stłumić powstanie antyprezydenckie na południu i północy).


Problemem, którego prawdziwe skutki będą odczuwalne nawet za kilkadziesiąt lat jest skażenie ekologiczne Kuwejtu i Iraku, wywołane nie tylko przez płonące szyby naftowe, ale głównie przez materiały radioaktywne. Nie jest już tajemnicą, że Amerykanie w Zatoce Perskiej używali (testowali) różne rodzaje broni eksperymentalnych, w tym także pocisków przeciwpancernych i pancerzy pokrytych rozrzedzonym uranem. W wyniku użycia tych materiałów doszło do skażenia gleby i ujęć wody.

Obecnie około 150 tysięcy funtów uranu skaża wodę, glebę, powietrze i żywność Iraku i Kuwejtu, zaś epidemia raka już zbiera swoje żniwo wśród dzieci obydwu krajów. Niektóre źródła szacują, że w ciągu najbliższych 20 lat umrze około 500 tysięcy obywateli Iraku w wyniku śmiertelnego wpływu pozostałego po tych pociskach pyłu. Zachorowalność na raka w Iraku wzrosła do 6158 przypadków w 1997 z 4341 w 1991, liczba ta może być o wiele wyższa. Z powodu sankcji gospodarczych nie można zapewnić odpowiedniej pomocy medycznej chorym. Sankcje gospodarcze w połączeniu z trującym promieniowaniem, zbombardowanymi szpitalami, zatrutymi zasobami wód pitnych etc. spowodowały w ciągu ostatnich siedmiu lat śmierć 1,7 miliona Irakijczyków, głównie dzieci i ludzi starszych.


Problemy te dotknęły w równym stopniu żołnierzy amerykańskich, którzy narażeni byli na ten sam radioaktywny pył, a ponadto posłużyli jako króliki doświadczalne: zmuszano ich do przyjmowania bromku pirydostygiminy (ponad 250 tys. żołnierzy) oraz wstrzykiwano im eksperymentalne, niesprawdzone szczepionki (ok. 158 tys.), które wywoływały takie skutki uboczne jak łzawienie, alergie, rozwolnienie, utrata włosów, także paraliż .W wyniku choroby popromiennej i tzw. "Syndromu Zatoki Perskiej" w Stanach i Wielkiej Brytanii umierają tysiące weteranów, a defekty wynikłe z napromieniowania przekazali własnym potomkom. Pentagon do dzisiaj zaprzecza wszelkim oskarżeniom na temat eksperymentów na żołnierzach, chociaż takie przypadki są powszechnie znane już od czasów drugiej wojny światowej. Obecnie temat wraca jak bumerang - podobne schorzenia wykrytowśród żołnierzy w Kosowie, w związku z użyciem amunicji z tzw. "rozrzedzonego uranu". Oczywiście wg Amerykanów uran ten jest nieszkodliwy...


Te wszystkie mroczne tajemnice tak długo udawało się ukrywać USA przed światową opinią publiczną dzięki ścisłej współpracy mediów z rządem. Jak już wspominałem we wstępie, media przekazywały zafałszowany obraz rzeczywistych wydarzeń. Np. w siedzibie CNN w Atlancie zatrudnieni zostali wojskowi, którzy nie tylko nadzorowali i cenzurowali przepływ informacji, ale sami pomagali w kreowaniu odpowiednio spreparowanych wiadomości . Obecnie historia zdaje się powtarzać: syn Busha jest prezydentem, a przewodniczącym FCC (amerykańskiego odpowiednika KRRiTV) został syn Colina Powella, szefa sił zbrojnych, członka gabinetu Busha. Skull & Bones wrocili do Białego Domu...

Wojna w Zatoce nie przyniosła spodziewanych rezultatów, bo nie zapanował tam spokój (wzrost antyamerykańskich nastrojów w państwach arabskich etc.), a i status quo nie przypominał za bardzo tego sprzed wojny. Amerykanie wygrali większość przetargów na odbudowę zniszczeń w Kuwejcie, większość wydatków kampanii pokryła Arabia Saudyjska i Kuwejt, USA umocniło swoją pozycję na Bliskim Wschodzie. Na wojnie zarobił przemysł amerykański (zaopatrzenie wojsk) oraz wielkie koncerny naftowe - już w dniu inwazji na Kuwejt ceny ropy podskoczyły o 15%. Dzięki wojnie w Zatoce USA dowiodły przydatność potężnych baz wojskowych, zbudowanych w latach 80tych wspólnie z Arabią Saudyjską na pustyni za niewyobrażalną sumę 200 miliardów dolarów. Dokonano tego bez wiedzy Kongresu i opinii publicznej... Po co były takie bazy na dziesięć lat przed wojną? Chyba że była ona od dawna zaplanowana... Sam Bush i jego roedzona również zarobili na wojnie - Neil i Marvin Bush, sekretarz w rządzie Busha James Baker oraz szef sztabu John Sununu otrzymali lukratywne kontrakty od rządu kuwejckiego na likwidację szkód wojennych.

Saddam Hussajn pozostał przy władzy - może po to, aby można go było jeszcze nie raz pokonać? Kiedy prezydent Clinton wydał nakaz zbombardowania Iraku po odmowie wpuszczenia inspektorów do fabryk zbrojeniowych, jego popularność w sondażach znacznie wzrosła. Na ironię zakrawa fakt, że USA w czasie przygotowań do wojny w Iraku, której celem jest wsparcie inspekcji produkowanej tam broni, zmodyfikowały prawo w sprawie inspekcji arsenałów własnej broni chemicznej w ten sposób, że prezydent może odmówić wstępu członkom międzynarodowych organów kontrolnych. Prawo to pozwala prezydentowi na wybór inspektorów i odmowę przyjęcia personelu pochodzącego z innego kraju i to bez podania powodu odmowy oraz bez możliwości odwołania się od jego decyzji.

Amy Smithson, która prowadzi jednoosobową kampanię na rzecz ratyfikowania przez USA Międzynarodowej Konwencji Broni Chemicznej, powiada: "To właśnie my pogwałcamy traktat i, o ironio, to my stoimy w przededniu wrogich działań przeciwko Irakowi z powodu inspekcji zakładów broni, dlatego że Saddam Hussajn stosuje te same restrykcje w sprawie ich inspekcji, co my.".

"Agresywna polityka Iraku, bez względu na jej skalę, dotykała jednego z najważniejszych zagadnień polityki międzynarodowej drugiej poł. XX w. : jak zapewnić dostawy podstawowych surowców potężnym i chciwym odbiorcom, jeśli te zasoby znajdują się daleko od ich terytoriów" - zauważa trafnie P. Calvocoressi.

USA po prostu bezwzględnie chroniły swoje interesy. Ten amerykański pokaz siły był najważniejszym wydarzeniem na arenie międzynarodowej po upadku komunizmu. Ten precedensowy przypadek już powtórzył się w wypadku interwencji NATO w Kosowie. Nikt już nie ma wątpliwości, że w "obronie wolności" USA może interweniować tam, gdzie zechce, realizując założenia Nowego Światowego Ładu, o którym tak chętnie wspominał George Bush. Po przedstawieniu wszystkich tych faktów, nie muszę chyba dodawać, że nie napawa mnie ta sytuacja optymizmem. Na koniec pozostaje mi tylko zacytować Zygmunta Freuda:

"Ameryka jest potworem. Nie żywię do niej nienawiści, żałuję jednak, że Kolumb ją odkrył"

Artykuł z Nowej Gildii Tajemnic



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
2Fast@
Forumowicz.
Forumowicz.



Dołączył: 30 Paź 2005
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: UFoinfo.pl

PostWysłany: Czw 11:45, 01 Gru 2005    Temat postu:
 
USa wie że musi się podnieśc z krachu ekonomicznego a wojna to interes.
Ni8edługo się USa podzieli a w Iraku przegrywają od kiedy się tam wpieprzyli.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Czw 17:10, 01 Gru 2005    Temat postu:
 
Świetny art.
Ta flaga na końcu bardzo wymowna ...

Powrót do góry
sfinks
Forumowicz.
Forumowicz.



Dołączył: 18 Paź 2005
Posty: 1644
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/2

PostWysłany: Czw 14:13, 19 Sty 2006    Temat postu:
 
Inne spojrzenie. Dla oceny potrzeba też drugiej strony.
_____________________________________________
Zagadka Pustynnej Burzy
I wojna iracka
15 lat temu Saddam Husajn sromotnie przegrał wojnę z Ameryką. Ale politycznie ją wygrał. Jak to było możliwe?
Irak nie cieszy się względami Allacha. Odkąd ten przebogaty w ropę naftową kraj dostał się pod dyktatorskie rządy Saddama Husajna, nieszczęście goniło nieszczęście. Najpierw wódz narodu, któremu marzyło się przywództwo całego świata arabskiego, wdał się w wyniszczającą wojnę z Iranem. Saddam mógł tu jednak liczyć na poparcie Zachodu, z USA na czele, i bloku radzieckiego. Eksportu islamskiej rewolucji ajatollahów z Iranu nie życzył sobie cały Bliski Wschód, włącznie z Izraelem. Dlatego Amerykanie przyznali Irakowi sporą pomoc finansową i przymknęli oczy na politykę reżimu Husajna, który zbliżył się do Sowietów, popierał terroryzm palestyński wymierzony w Izrael i sprzeciwiał się pokojowi arabsko-izraelskiemu.
Amerykańska pomoc gospodarcza bardzo przydała się Saddamowi, kiedy koszty wieloletniej krwawej wojny z Iranem wpędziły Irak w gigantyczne długi. Zyskami ze sprzedaży ropy nie dało się tego naprawić, bo były po prostu za małe. Wojna zniszczyła instalacje naftowe lub odcięła do nich dostęp. Pod koniec lat 80. konflikt iracko-irański zakończył się remisem: oba kraje, choć skrajnie wyczerpane wysiłkiem wojennym, obwieściły propagandowe zwycięstwo i zaczęły lizać rany.

Prezydent Husajn liczył, że Amerykanie i inne państwa Zachodu nie zmienią teraz radykalnie swego nastawienia do Iraku. Zaczął naciskać na Kuwejt w nadziei, że ten niewielki, ale bogaty ropą emirat ugnie się i zasili pustą kasę irackiego dyktatora. Saddam oskarżał władze kuwejckie, że celowo zaniżają ceny ropy naftowej i łamią ustalenia dotyczące limitów wydobycia, a to wyrządza ogromne straty gospodarce irackiej. Husajnowska lista grzechów Kuwejtu miała być dłuższa – Bagdad oskarżał też Kuwejt o podkradanie ropy naftowej – ale w istocie chodziło o jedno: o wyduszenie z emiratu kontrybucji mających podreperować ekonomiczną kondycję Iraku. Irak był winien Kuwejtowi ok. 15 mld dol. Jeśli mamy ten dług spłacać – przekonywał Bagdad – nie możemy się godzić na kuwejcką politykę naftową.

Saddam miał też plan jeszcze bardziej agresywny. Ponieważ Irak uważał Kuwejt za twór sztuczny, oderwany od prowincji Basra po rozpadzie państwa osmańskiego po I wojnie światowej, reżim w Bagdadzie szykował się do jego zagarnięcia. Aneksja Kuwejtu dałaby Irakowi wielkie korzyści: kontrolę nad jego polami naftowymi i przesunięcie granic państwowych pod Arabię Saudyjską. Irak miał u Saudów dług sięgający 30 mld dol. Gdyby armia iracka weszła do Kuwejtu, pobliskie, szczególnie obfite, saudyjskie złoża naftowe znalazłyby się niemal o rzut beretem. Udana inwazja na Kuwejt mogłaby skutecznie zniechęcić Saudyjczyków do twardego egzekwowania długów, a irackie wojsko mogło uderzyć na królestwo, gdyby kiedyś na Bliskim Wschodzie powstała sprzyjająca temu polityczna koniunktura.

Sprawa zrobiła się zatem śmiertelnie poważna. Rząd ówczesnego prezydenta USA George’a Busha, ojca obecnego, dostrzegł rosnące zagrożenie. Wojny z Irakiem – i tę sprzed 15 lat, i tę z 2003 r. – przedstawia się czasem jako amerykańskie wojny o kontrolę nad bliskowschodnią ropą naftową. Sprawa jest jednak bardziej skomplikowana niż to nośne hasło antyamerykańskiej propagandy. Ale w wypadku wojny nad Zatoką Perską w 1991 r. o ropę niewątpliwie chodziło. Ameryka chciała bronić takiego układu sił na Bliskim Wschodzie, który gwarantowałby jego polityczną stabilność, a dzięki niej – nieprzerwane dostawy tamtejszej ropy naftowej dla gospodarki światowej, nie tylko amerykańskiej. W tym sensie Ameryka pilnowała interesów swoich, ale i znacznej części świata, której zależało na handlu z Bliskim Wschodem.

Inwazja na Kuwejt nie godziłaby jednak w te globalne interesy tak mocno, jak ewentualna agresja Iraku na Arabię Saudyjską lub upadek monarchii saudyjskiej pod ciosami jakiejś wewnętrznej rewolty i dojście tam do władzy sił antyzachodnich. Logika polityczna wydawała się więc wyjątkowo jasna: Saddam nie mógł się łudzić, że będzie tolerowany, jeśli wyśle armię poza granicę Iraku. Nie mógł, lecz wysłał. Jak do tego doszło, to pierwsza zagadka.
Saddam Husjan miał pewne podstawy, by sądzić, że napaść na Kuwejt ujdzie mu na sucho. Do legendy przeszło jego spotkanie w lipcu 1990 r. z ówczesną ambasador USA w Iraku. Wojska irackie koncentrowały się już nad granicą z Kuwejtem. Pani ambasador miała wyraźne instrukcje. Powtórzyła, że Waszyngton nie zamierza ingerować w konflikty wewnątrzarabskie, ale oczekuje, że takie sprawy sporne zostaną rozwiązane na drodze dyplomatycznej z udziałem Ligi Arabskiej. Być może Husajn zrozumiał to tak, że Ameryka podtrzymuje zasadę neutralności, a sprawę Kuwejtu uważa właśnie za wewnętrzny problem świata arabskiego.

Wkrótce potem, 2 sierpnia 1990 r., armia Iraku weszła do Kuwejtu. Inwazję przedstawiono jako jego wyzwolenie i powrót na łono irackiej ojczyzny. Reakcja była natychmiastowa. Inaczej niż w wojnie 2003 r., ONZ i Liga Arabska przemówiły jednym głosem – potępienia. Tylko Organizacja Wyzwolenia Palestyny Jasera Arafata i Libia stanęły po stronie Iraku. Arafat chwalił Saddama w nadziei, że teraz przyjdzie czas na wyzwolenie Palestyny. Nie były to mrzonki. Husajn wielokrotnie groził, że zaatakuje Izrael w odwecie za ewentualne uderzenie na Irak. Możliwe, że ten szantaż miał też odstraszyć Amerykanów od podjęcia akcji przeciwko Irakowi po aneksji Kuwejtu.

Wydając rozkaz ataku na Kuwejt Saddam mógł też kalkulować, że Amerykanów będzie paraliżował inny strach: przed powtórką z Wietnamu. Irak miał przecież potężną półmilionową armię, doborowe jednostki Gwardii Republikańskiej, radzieckie pociski Scud produkowane z myślą o uderzeniu wojsk Układu Warszawskiego na Europę Zachodnią, składy broni chemicznej i biologicznej, w tym zapasy wąglika, przekazane jeszcze przez Amerykanów podczas wojny iracko-irańskiej, i mniej lub bardziej dyskretną życzliwość Francji, Niemiec i Związku Radzieckiego.

Kalkulacje Saddama zderzyły się boleśnie z błyskawicznie zmontowanym frontem antyirackim. Mając mandat Narodów Zjednoczonych, Amerykanie zaczęli przygotowania do wielkiej akcji przeciwko agresji Iraku. Chodziło o wyparcie Irakijczyków z Kuwejtu, przywrócenie sytuacji geopolitycznej sprzed 2 sierpnia 1990 r. i udaremnienie ewentualnej agresji na Arabię Saudyjską. Irak został obłożony sankcjami ekonomicznymi. ONZ i Liga Arabska dały jednak Saddamowi czas na wycofanie się z Kuwejtu – do 15 stycznia 1991 r. Tymczasem Waszyngton formował antysaddamowską koalicję, podkreślając, że jej wrogiem nie jest naród iracki, lecz reżim Husajna w Bagdadzie i jego polityka. Do koalicji montowanej przez ówczesnego amerykańskiego ministra spraw zagranicznych Jamesa Bakera zgłosiło akces ponad 30 państw, w tym Polska, Czechy i Węgry oraz liczna grupa krajów muzułmańskich i arabskich, którym regionalne ambicje Saddama zupełnie nie odpowiadały.

Nie wszystkim podobała się ta wielka mobilizacja przeciwko Saddamowi. W USA ruch antywojenny wiecował pod hasłem No Blood for Oil (Nie damy krwi za ropę), ale skala protestów była znacznie mniejsza niż w czasie wojny w Wietnamie, a notowania popularności prezydenta Busha seniora szybowały w górę. Rząd w Waszyngtonie dodał do listy zarzutów przeciwko polityce Husajna masowe naruszanie praw człowieka i tajne prace nad irackim programem nuklearnym.

Ruszyła kampania propagandowa, przedstawiająca poczynania Bagdadu jako niczym nieuzasadnioną nagą przemoc. Waszyngton oczekiwał od Iraku bezwarunkowego wykonania rezolucji ONZ. Irak próbował grać dyplomatycznie, żądając w zamian za wyjście z Kuwejtu wycofania wojsk syryjskich z Libanu (do czego doszło wiele lat później, już po obaleniu reżimu Saddama) i wojsk izraelskich z okupowanej Strefy Gazy, Wzgórz Golan i Zachodniego Brzegu. W bardzo napiętej sytuacji Amerykanie oczekiwali od Izraela oficjalnej neutralności, by nie utrudniać działania koalicji antyirackiej z udziałem państw arabskich, tradycyjnie niechętnych państwu żydowskiemu. Izrael nie włączył się do konfliktu, nawet po ostrzelaniu Tel Awiwu i Jerozolimy irackimi Scudami.

Równolegle z akcją dyplomatyczną i propagandową szła akcja wojskowa. Jej filarem były siły amerykańskie kierowane do Arabii Saudyjskiej w ramach operacji Pustynna Tarcza. Jak wyglądało przygotowanie wojsk koalicji do wojny z Irakiem, opowiada wyświetlany właśnie w polskich kinach film „Jarhead. Żołnierz piechoty morskiej”. W potwornych pustynnych upałach Amerykanie, Anglicy, Francuzi i jednostki innych krajów sojuszniczych szykowały się do uderzenia na Kuwejt i Irak. Młodzi mężczyźni czekali na rozkaz ataku. Nie wszyscy wierzyli, że Saddam Husajn jest śmiertelnym zagrożeniem dla wolnego świata, ale zdecydowana większość po prostu chciała robić swoje, czyli walczyć już nie na ćwiczebnych poligonach lub w salach symulacji komputerowych, tylko na prawdziwej wojnie.
Rozkaz nadszedł nocą z 16 na 17 stycznia 1991 r. Zmasowane ataki lotnictwa otwarły operację Pustynna Burza. Ta wojna miała być wojną supernowoczesną – szybką, precyzyjną, zadającą maksymalne straty siłom przeciwnika, ale możliwie jak najmniejsze ludności cywilnej, a przede wszystkim kosztującą jak najmniej istnień ludzkich po własnej stronie. Naczelni dowódcy sił koalicji antysaddamowskiej należeli przecież do pokolenia wojny wietnamskiej.

Amerykański generał Norman Schwarzkopf, dowodzący ponadpółmilionowymi siłami aliantów z Rijadu w Arabii Saudyjskiej, chciał oczywiście wygrać z Irakiem, ale sen z oczu spędzała mu wizja ciężkich strat we własnym wojsku i ugrzęźnięcia kampanii wojennej w impasie podobnym do wietnamskiego. Tego samego obawiali się politycy: prezydent Bush, jego ministrowie, a także szef połączonego kolegium dowódców amerykańskich sił zbrojnych gen. Colin Powell. Dlatego postawiono na plan długich i intensywnych bombardowań, po których miałby nastąpić atak sił lądowych. W skrytości ducha dowódcy i planiści koalicyjni liczyli, że do wygrania wojny wystarczy jej faza powietrzna.

Koalicja szybko osiągnęła przewagę w walce o niebo nad Kuwejtem i Irakiem. Ponad 2 tys. samolotów bojowych najnowszych generacji, inteligentne pociski, systemy dowodzenia, naprowadzania i tankowania paliwa etap po etapie wykonywały dokładnie zaplanowane dzieło wojny, niszcząc siły i instalacje wojskowe przeciwnika. W maju 1991 r., już po przerwaniu działań wojennych, prezydent Bush oświadczył, że ta wojna „nauczyła nas, iż należy zdobyć przewagę bojową na niebie: uderzenia naszych sił lotniczych były najbardziej skuteczne, a mimo to humanitarne, w całej dotychczasowej historii wojen”.

Po ponad 40 dniach nalotów wojenne zdolności Iraku legły w gruzach. Linie zaopatrzenia i dowodzenia zostały przerwane, drogi, mosty, fabryki, elektrownie i sieci energetyczne – zniszczone, morale armii irackiej – podcięte. Ale Kuwejt nadal pozostawał w rękach sił irackich. Nadchodziła chwila najtrudniejsza psychologicznie i politycznie: moment podjęcia decyzji o ataku na lądzie.

Na to właśnie liczył Husajn: że kompleks wietnamski sparaliżuje Amerykanów i zaczną oni zabiegać o pertraktacje pokojowe. Przez pół roku nie tylko alianci szykowali się do ataku, Irak – także. W Kuwejcie i nad granicą kuwejcko-saudyjską stało irackie wojsko, chronione niezliczonymi polami minowymi, piaskowymi zaporami, okopami i zasiekami z drutu kolczastego. W rezerwie Irak miał doborowe jednostki Gwardii Republikańskiej i siły pancerne, które tak doskonale sprawdziły się w wojnie z Iranem. Mimo zniszczeń i strat po kampanii powietrznej, wciąż 400 tys. ludzi pod bronią.

Nerwowo robiło się też na scenie międzynarodowej. Choć Rosjanie poparli rezolucje ONZ przeciwko Irakowi, ówczesny przywódca radziecki Michaił Gorbaczow dawał do zrozumienia, żeby zawiesić atak lądowy i stworzyć Husajnowi możliwość honorowego wycofania się z Kuwejtu. Także prezydent Francji Mitterrand sugerował rokowania pokojowe. Doradcy prezydenta Busha nalegali jednak, by te oferty odrzucić – Saddam miał dość czasu, aby wycofać się z Kuwejtu, teraz musi ponieść konsekwencje swojego uporu. Ryzyko strat istnieje, Irak może użyć broni chemicznej, ale raz puszczonej w ruch machiny wojennej nie wolno w tym momencie zatrzymywać. Amerykanie nie wykluczali, że w odwecie za użycie broni chemicznej przeciwko koalicji zbombardują tamy na Eufracie i Tygrysie, zatapiając Bagdad.

24 lutego 1991 r. siły koalicji – ku zaskoczeniu Saddama, który jednak wciąż liczył na rozejm – ruszyły do ataku na Kuwejt. W ciągu kilku dni wojska lądowe – głównie amerykańska piechota morska – wyparły Irakijczyków. Pomogły dobra pogoda i klasyczny manewr maskujący, pozorowana inwazja z morza, który zdezorientował dowództwo irackie. Z czarnych scenariuszy sprawdził się tylko jeden: wycofujący się Irakijczycy podpalili setki szybów naftowych, niebo zasnuł na długie miesiące gęsty, smolisty dym, zamieniając pole walki w niemal dantejskie piekło.

Może gdyby Irak zdecydował się na wcześniejsze uderzenie z Kuwejtu na tereny saudyjskie, którego tak obawiał się Zachód, lub gdyby Irakijczycy nie uciekli z Kuwejtu, tylko bronili się metodami partyzantki miejskiej – jak czynią to teraz w Bagdadzie i innych miastach – losy konfliktu potoczyłyby się nieco inaczej. Jak? – pozostanie to wielką zagadką tej wojny.
Przedsmak tego scenariusza dało celne trafienie w amerykańskie koszary w saudyjskim Dahranie irackim pociskiem Scud 25 lutego – zginęło wówczas 28 żołnierzy USA, prawie 100 odniosło rany. Gdyby taki atak zdarzył się w pierwszych dniach wojny, a jego skutki zobaczyli w telewizji Amerykanie, obraz konfliktu zmieniłby się dramatycznie. Nic dziwnego, że koalicja od samego początku starannie cenzurowała doniesienia mediów z frontu. Ta kontrola władz wojskowych była tak głęboka, że niektórzy krytycy wojny ogłosili, że opinia międzynarodowa w ogóle nie poznała prawdy. To była wojna, której nie było: wirtualna konstrukcja medialna na użytek propagandy zwycięzców.

Taktyka okazała się jednak skuteczna do tego stopnia, że skorzystano z niej powtórnie podczas wojny 2003 r. Ale zarzut nie był czystą demagogią. Do dziś nie wiemy dokładnie, jakie były straty wśród ludności cywilnej i w siłach irackich. Początkowe doniesienia mówiły na przykład, że podczas ataku na Kuwejt tysiące żołnierzy irackich zginęło pod amerykańskimi buldożerami i czołgami uzbrojonymi w pługi; ostatecznie okazało się, że tych ofiar było około kilkuset, może tylko 150. Na pewno jednak bilans strat był porażającym dowodem skuteczności i przewagi aliantów: koalicja straciła 240 ludzi, w tym 146 Amerykanów, Irak – ok. 25 tys. żołnierzy i 2,5 tys. cywilów (od 2003 r. w Iraku zginęło ok. 30 tys. cywilów i ponad 2 tys. żołnierzy amerykańskich). Po wyzwoleniu Kuwejtu – zasadniczym strategicznym celu wojny – siły alianckie wdarły się do Iraku. Kampania lądowa trwała w sumie sto godzin – 27 lutego 1991 r. wstrzymano działania wojenne.

Dlaczego przywódcy koalicji nie pozwolili wojsku zająć Bagdadu i schwytać lub zabić prezydenta Husajna? Oto być może największa zagadka tamtej wojny. Ale odpowiedź nie jest taka trudna: chodziło o politykę. Antysaddamowskie państwa arabskie coraz bardziej niepokoiła skala zniszczeń i destabilizacja Iraku, nie chciały one, by Husajn stał się bohaterem i męczennikiem sprawy arabskiej. Amerykanie nie chcieli ryzykować dalszych walk, czyli dalszych strat – wystarczyło im, że kręgosłup reżimu Saddama został przetrącony, a monarchia Saudów – zachowana. Zgodzili się na pertraktacje pokojowe z wysłannikami Husajna, a bez obecności niego samego.

Był to poważny błąd polityczny: pozwolił Saddamowi odciąć się później od ustaleń jego generałów. Na dodatek pozwolono siłom irackim korzystać z wojskowych helikopterów, co posłużyło Saddamowi do brutalnego stłumienia buntów irackich szyitow i Kurdów, do których doszło po wojnie. Amerykanie nie chcieli rozpadu Iraku, a prezydent Bush mógł się powołać na mandat ONZ, który mówił o wyzwoleniu Kuwejtu, ale nie o obaleniu Saddama. Nikt w najbliższym otoczeniu Busha nie kwestionował jego decyzji o zakończeniu działań wojennych przeciwko Irakowi. Saddam Husajn, choć pokonany, pozostał u władzy na długie 12 lat.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Apokalipsy Strona Główna -> Różne teorie Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

 
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Powered by phpBB © 2004 phpBB Group
Galaxian Theme 1.0.2 by Twisted Galaxy